Ostatnie miesiące upłynęły mi pod znakiem 3,5 miliona obowiązków dziennie i małych chwil wytchnienia pomiędzy. Chyba trochę podobnie do Natalii, z tym że ja nie wypoczywam dobrze z aparatem w ręku, więc zdjęć tradycyjnie nie mam wielu. W każdym razie udało mi się złapać kilka chwil na plaży:
I w lesie:
Jestem absolutnie zakochana w tym kawałku poszycia!
Dodatkowy plus za to, że tuż obok rosły takie cuda:
A tu… był prawdziwy sprawdzian “dorosłości”: biegać po tych kłodach nad wodą czy jednak nie narażać siebie i telefonu na nieprzyjemne spotkanie?
Wszystko pięknie i wspaniale, dopóki w krzakach nie odkryjesz takiej oto głowy na patyku:
Tam obok jest miejsce pracy m.in. osoby która włazi na maszt i sprawdza czy przypadkiem coś nie płonie, więc przypuszczam że panowie którzy tam pracują robią sobie po prostu nawzajem takie żarty.
Udało mi się też w końcu załapać na maliny z własnego ogródka! Tych letnich zjadłam – uwaga, uwaga! – pół sztuki – i to tylko dlatego że odgryzłam te pół robalowi który już się tam zagnieździł, ale byłam zdeterminowana! Cała reszta niestety była na stracenie. Za to te jesienne maliny udały się w tym roku wybornie! Zupełnie odwrotnie do jeżyn – w tamtym roku pięknie się udały, w tym roku nie za bardzo. Jak tam Twoje zbiory?
Oprócz tego piłam koktajle owocowo – warzywno – superfoodowe i mam kilka smacznych przepisów jeśli jesteś zainteresowana!
No i znów na tapet wróciły pieczone w domu chleby. Tutaj też mam dla was przepisy, jeden na taki normalny chleb jaki widzicie poniżej, a drugi na chleb z kaszy gryczanej, dozwolony na większości diet. Daj znać czy wrzucać Miło jest wrócić do pieczenia w domu, ostatnio tego nie było bo z jakimś produktem przyniosłam do domu mole zbożowe i efekt był taki że trzeba było wyrzucić duuuużo drogich mąk i ogólnie jedzenia. W tej chwili zapasy są już uzupełnione
Międzyzdroje
W Międzyzdrojach byłam dosyć częstym gościem. Jako introwertyk sama się dziwię temu jak dobrze czuję się w takim tłumie. W tym roku trochę zmieniłam restauracje w których przeważnie jadam. Najczęściej stawało na Avocado.
Avocado to dziwne stworzenie. Z jednej strony jest super opcja zjedzenia domowego posiłku w przystępnej cenie, są ciekawe opcje wegetariańskie i pyszne ciasta, z drugiej strony wszystko jest bardzo nierówne i mocno się przez cały sezon zmieniało. Ale od początku: pierwsze co mnie skusiło to ciasta (zdjęcie akurat mało apetyczne, ale ciasta super!):
Duży wybór, domowe, sezonowe, wielkie kawałki. Ciasto za pierwszym razem było przepyszne, a jeden kawałek (za 10zł) spokojnie starczył dla dwóch osób. Za drugim razem ciasto było sprzedawane już jakoś dziwacznie na wagę, i było poprawne. Za trzecim razem kawałki wróciły do swojej dawnej wielkości, ale można było wyczuć że ser chciał z tego sernika jak najszybciej uciec. Wystrój:
Do ciasta piłam przeważnie herbatę z malinami lub imbirem. I znów: raz była pyszna, z dużą ilością imbiru/owoców, z miodem (płynnym, ale zawsze) z boku do samodzielnego dosłodzenia. Kolejnym razem imbiru praktycznie nie było, był za to sztuczny i słodki syrop imbirowy. Kolejnym razem wszystko wróciło do normy. I bądź tu człowieku mądry
Tak samo z daniami obiadowymi: jedne były bardzo smaczne (jak np. gołąbki wegetariańskie), inne całkiem, całkiem (jak np. zwykłe gołąbki) a inne zupełnie nietrafione (jak barszczyk czy burger). Burger np. wyglądał tak – dobrze widzisz, nie ma bułki – kotlet i ser:
Jeśli masz ochotę na burgera to polecam pobliską Inną Bajkę. Do tego frytki w filiżance i można się najeść Zdjęcie bardzo bardzo nie oddaje smaku i wyglądu, a szkoda.
Bardzo dobre były też naleśniki ze szpinakiem i fetą. Ciekawe są też dania dnia, chociaż niektóre tylko dla odważnych. Ta restauracja ma też po prostu swój klimat, leci w niej muzyka w tym stylu:
a jeśli będziesz mieć szczęście to obsłuży Cię przystojny kelner
Częstochowa
W Częstochowie mam właściwie do polecenia tylko Lunchownię. To miejsce dobre dla osób które nie tolerują lub nie chcą jeść glutenu – wszystko tam jest bezglutenowe, dodatkowo jest sporo opcji wegetariańskich i wegańskich.
W internecie widziałam bardzo mieszane opinie, ale powiem szczerze że jak na miejsce do którego mogę przyjść i nie martwić się za bardzo tym co zamawiam – należy się 5 z plusem!
Bardzo ładny wystrój (i idealne na Instagramowe tło stoliki), przemiła obsługa i jedzenie naprawdę smaczne jak na tyle dietetycznych ograniczeń. Pamiętajcie tylko że bułka bezglutenowa w burgerze nie będzie taka sama jak zwykła burgerowa bułka, a coś co nie ma glutenu, jajek, mleka krowiego, x,y,z, nawet jeżeli nazywa się “tortilla”, to smakować będzie jednak trochę inaczej niż standardowa wersja No i smacznego!
Tak wygląda na przykład Tortilla z kurczakiem:
Quiche:
Czekolada na mleku sojowym (wiem, wiem):
Co oprócz tego?
Bardzo miłym akcentem była kartka z Australii od przyjaciółki, tutaj sfotografowana już nad polskim morzem. Przyszła akurat w trudnym dla mnie momencie więc tym bardziej jest bardzo cenna <3 Kiedyś tam pojadę!
Tak się zdarzyło że niedługo potem zalogowałam się na Instagram osoby z Australii i pokazało mi dystans 14 164 km. Ha!
Dostałam też ulotkę z gatunku takich których się od razu nie wyrzuca tylko zostaje w głowie… Co o niej myślisz?
Kot
Wciąż tak naprawdę zastanawiam się na ile Puchokot to kot. Na moje oko ma w sobie geny m.in. oposa, wiewióra, pstrąga, rekina, velociraptora, gremlina i dopiero na końcu kota. No ale mniejsza z tym, kot się zachowuje tak:
Czy tak:
Jeśli chcesz być na bieżąco z Puchokotem, zapraszam do polubienia mnie na Facebooku. Ostatnio pisałam też m.in o reklamach Facebooka:
Wrzucam tam też powiadomienia o nowych darmowych zdjęciach, grafikach itp.
Obejrzane
Po raz kolejny obejrzałam “Marsjanina” z Mattem Damonem w roli głównej. Chociaż na codzień nie przepadam za science fiction, to tutaj mi to absolutnie nie przeszkadza. Uwielbiam poczucie humoru, podejście do życia głównego bohatera i jego niezłomność. Tacy bohaterowie to moi ulubieńcy! No i to jest film, w którym Sean Bean nie umiera. Oto trailer, chociaż uważam że film jest lepszy niż zwiastun (o dziwo!):
Obejrzałam też “Powiernika królowej” – również polecam jeśli lubisz tego typu filmy i odpowiada Ci humor jak w zwiastunie:
W przypadku “Powiernika…” akurat konwencja i reżyseria nie zawsze odpowiadała mi w 100%, poza tym w jednym momencie (kiedy królowa wychodziła z chatki munshiego) miałam bardzo mocne odczucie że jest to po prostu recytowany w przebraniach tekst. Tak, na tym trochę polega film, ale w tym momencie albo coś nie zagrało z nagrywaniem dźwięku lub z ujęciem kamery ale bardzo mnie to uderzyło i wybiło z rytmu.
W obydwóch filmach widać jak bardzo problemy społeczne wpływają na to, co się dzieje w kulturze. W przypadku “Marsjanina” obsada jest bardzo poprawna politycznie – mamy odpowiednią ilość kobiet i osób różnych ras, a wszyscy pracują razem ponad podziałami. W przypadku “Powiernika Królowej” z kolei mamy do czynienia z problemem podejścia Europy Zachodniej do Islamu. Na podstawie dawnych wydarzeń film stara się trochę odczarować to wrogie podejście. Niby nic, ale dobrze jest zauważać takie rzeczy
Przeczytane
Prawda jest taka, że mam mnóstwo rozgrzebanych poradników. W pewnym momencie mi się przejadły. Lubię czytać dla przyjemności, a nie zawsze po to żeby się rozwijać! ulepszać! uczyć! dawać-dawać-dalej-do-przodu! W pewnym momencie powiedziałam sobie dość i rzuciłam się po prostu na lektury łatwe i przyjemne. Większości z nich nie ma tak naprawdę co opisywać bo były średnie lub nawet trochę poniżej średniej.
Jedna z książek które zasługują na uwagę to “The gift of darkness” napisana przez Valentinę Giambanco. Dawno dawno temu była darmową książką tygodnia na iBooks i tak sobie leżała i czekała aż przyjdzie jej kolej. Miałam do niej kilka podejść, ale początek (a nawet ponad połowa) książki bardzo wolno się rozwija i przygnębia zbrodniami już na samym początku, więc jakoś ciężko mi było się w nią wgryźć. Za to kiedy już się wgryzłam całkiem przyjemnie się ją kończyło. Jeśli lubisz thrillery i detektywów pracujących nad znalezieniem morderców i nie przeszkadza Ci dosyć długie rozkręcanie się akcji, warto sprawdzić tę pozycję. A ja bardzo, bardzo proszę o wszelkie rekomendacje książkowe – przydadzą mi się na jesienne wieczory!
Do poczytania:
Biznes:
- Odwieczne pytanie – jaki jest aktualny wymiar grafik na Facebooku? Odpowiedź znajdziesz u Artura.
- Narzędzia, których Kasia używa w swoim biznesie online.
- Na blogu Eweliny jest też szansa na podejrzenie jakich narzędzi w biznesie używa Ula Phelep.
- Ekspresowa rada na ZUS.
Rozwój i motywacja:
- Bardzo dobry wpis Fashionelki o zapomnianych talentach, pasjach i umiejętnościach. Zgadzam się z nią w 100%! Poza tym jej wpisy o nauce nowych umiejętności i kursach to ostatnio jeden z moich ulubionych cykli na jej blogu.
- Infografika o tym jak skutecznie zdobywać wiedzę od Gosi Zimniak
Lifestyle:
- Weronika przygotowała piękne kartki urodzinowe – i zaproszenia, i życzenia. Lubię wszystko co wychodzi spod jej zdolnych łapek!
- Pudełka – cukierki do druku od Mavelo. Jak zawsze – przeurocze!
- Segritta o kobietach, które odmówiły spotkania przeciętnie wyglądającym facetom.
- Marta pisze o dniu naleśnika – dopada i mnie! Najgorsze jest to, że jeśli go zbagatelizuję lubi się przeciągnąć na kolejny dzień, potem na tydzień, a jak i to nie pomoże to zmienia się w chorobę. Serio! Dlatego jeśli tylko możesz #niewalczznaleśnkiem.
Fit & healthy:
- Kurczak po indyjsku z Lidla! Bardzo dobry. Robiłam go już 3 razy i pewnie byłby nawet lepszy, gdybym chociaż raz pamiętała o tych orzechach nerkowca. Rozgrzewa, więc idealny na jesień
- Uwielbiam zaglądać innym w talerz! Też tak masz? No to jest okazja zajrzeć do Kameralnej i podejrzeć przykładowy jadłospis. Na pewno wypróbuję faszerowaną paprykę i krem czekoladowy!
- SUP u Lifemanagerki – jaaakie super! Dopisuję do listy sportów do spróbowania. W głębi duszy, jako inne życie” o którym pisał Andrzej Tucholski, mogłabym być właśnie takim zwierzęciem wodno-plażowym, z wiankiem i kwiatami na głowie, mnóstwem bransoletek na ręku, w koronkowych zwiewnych ubraniach z frędzelkami, ćwiczyć sobie jogę i zarabiać na byciu piękną podróżującą blondynką
coś jak Boho Beautiful. Nie wyszło mi to za bardzo, ale hej, SUPa mogę spróbować!
Uroda:
- Przepis na buraczkowy balsam do ust z miodem i masłem shea od Lili Natura. Przyznam szczerze że jeszcze niczego z jej propozycji nie wykonałam, ale wszystko wygląda pięknie, zdrowo i pielęgnująco! Nie inaczej jest w tym przypadku
- Alina o obgryzaniu paznokci. Mnie akurat ten problem nie dotyczy ale znam wiele osób które się z nim borykają, więc podrzucam