Czy na pewno wiesz, jaki masz problem? O magii pytań.
Podobno Albert Einstein powiedział:
„Gdybym miał tylko godzinę na uratowanie świata, 55 minut poświeciłbym na zdefiniowanie problemu, a tylko 5 na znalezienie rozwiązania.”
Podobno, ale brzmi mądrze, więc przyjmijmy że tak było 🙂
Czasami jest tak, że przez długi czas, czasami lata całe, myślimy że mamy problem nie do rozwiązania. No nie da się dziada rozwiązać w tym momencie życia i już. Można sobie co najwyżej ponarzekać na swój los. Ja tak mam, i przekonałam się że to nie do końca prawda. Chcesz wiedzieć jak z tym walczyć?
Najlepiej będzie wytłumaczyć to na przykładzie. “Potrzebuję więcej pieniędzy” – myślisz sobie. Jak większość z nas 😉 Po pierwsze, to “więcej” nie jest jakoś szczególnie określone, prawda? Ile to konkretnie ma być? Przecież jak wracasz do domu i znajdziesz 5zł to już masz więcej pieniędzy, prawda? Czy to sprawia że problem znika? Raczej nie, chyba że jesteś Panem Żulem i akurat tyle Ci do szczęścia potrzeba ;). Prawdziwa magia dzieje się jednak kiedy spojrzysz dalej.
Dlaczego potrzebujesz więcej pieniędzy? Czy ma to być tylko jednorazowo większy przypływ gotówki żeby kupić sobie najnowszego iPhone’a? W takim razie postaraj się o dodatkowy zarobek, może będziesz miał w tym czasie mniej czasu ale w dość szybkim czasie powinieneś uzbierać potrzebną kwotę. Zmień więc problem z “potrzebuję więcej pieniędzy” na “potrzebuję dorobić x zł”.
A może potrzebujesz więcej pieniędzy trwale, np. dla rodziny? W takim razie potrzebujesz myśleć długoterminowo – jak możesz np. zmienić pracę na lepszą? Czy potrzebujesz zdobyć jakieś nowe umiejętności? Nie ma co się stresować i wkurzać że to potrwa, jak nic nie zrobisz to też nie poprawisz sytuacji, a tak po czasie (który i tak mija) masz zdecydowanie większe szanse na poprawę jakości życia. W takim wypadku Twój problem to nie “potrzebuję więcej pieniędzy”, a “potrzebuję x zł więcej miesięcznie żeby spiąć budżet”. Może dasz radę podnieść ceny swoich usług lub poprosić o podwyżkę? A może dotyczy Cię problem poniżej?
“Potrzebuję więcej pieniędzy” bo nie potrafię radzić sobie z finansami. Czy na pewno wiesz gdzie uciekają Ci pieniądze? Być może kupujesz coś, co wcale Ci nie jest potrzebne do szczęścia i brakuje na rzeczy istotne? W takim razie najbardziej pomoże Ci nie “więcej pieniędzy” (będziesz mieć te same nawyki, tylko na większą skalę), a lepsze budżetowanie i kontrola nad tym, na co wydajesz.
Kolejny przypadek: “potrzebuję więcej pieniędzy żeby zadbać o swoje zdrowie” lub “potrzebuję więcej pieniędzy żeby być szczęśliwym”. Ojej, ale kto tak powiedział? Tutaj akurat praca do granic możliwości żeby odłożyć na szczęśliwe “później” raczej średnio się sprawdza. Wiem po sobie. Może warto odpuścić sobie pewne rzeczy, a zamiast tego skupić się na byciu szczęśliwym tu i teraz? Jeśli masz wolne tylko pół niedzieli to może nie rób obiadu z trzech dań i szoruj te gary tylko wyjdź na spacer do lasu, poczytaj książkę czy zrób cokolwiek co sprawi Ci radość? Zacznij szukać takich małych chwil które możesz dla siebie ukraść i po prostu odetchnąć. Jeśli masz problemy ze zdrowiem to zrób z tego priorytet. Wiem, że ciężko, że w natłoku zadań to się wydaje zupełnie niedorzeczne, ale spróbuj. Każdego dnia troszkę bardziej. Zobaczysz że bez pieniędzy albo z małą ilością też można poczuć się choć trochę lepiej, a wtedy dużo łatwiej myśleć o tym co dalej 🙂
Kolejny przykład: “potrzebuję więcej pieniędzy żeby zacząć swój biznes”. Ok. Czy wyczerpałeś już wszystkie sposoby? Czy masz pewność że Twój biznes wypali? Czy da się go (choć częściowo) sfinansować z przedsprzedaży produktu/usługi? Może dasz radę pozyskać inwestorów? Kredyt? Cokolwiek? Może możesz początkowo zrezygnować z jakiegoś modułu, coś uprościć, gdzieś obciąć koszty? Może czekając na finanse możesz zająć się czymś innym związanym z biznesem co też przyniesie jakąś korzyść? Zdecyduj się, czy na pewno chcesz zacząć ten biznes, co jest w nim najważniejsze, na jakie ustępstwa jesteś w stanie pójść i zacznij szukać konkretnych rozwiązań z tego miejsca.
Ok, jestem pewna że przypadków można mnożyć, a to tylko jeden przykład problemu. Chodzi o to, żeby stanąć odważnie naprzeciw swojego wielkiego problemu i rozwalić go na jak najmniejsze części odpowiednimi pytaniami. Tak jak Einstein, najpierw skup się na jak najbardziej precyzyjnym określeniu problemu, a dopiero później nad jego rozwiązaniem. Myślę, że zadziała z większością tego z czym się borykasz – jeśli nie rozwiąże całkiem, to chociaż znacznie pomoże. Jeśli sam nie dasz rady się tak przepytać, może masz przyjaciela któremu będzie łatwiej Cię pomęczyć? Tak czy inaczej – powodzenia! 🙂
A jeśli chcesz, daj znać – masz taki “zasiedziały” problem czy to tylko ja? 🙂
Dobry sposób na poradzenie sobie z tym, co wydaje się nie do przejścia 🙂
Trzeba tylko mieć odwagę i wsparcie żeby zmierzyć się z tym zmierzyć – często to nie są łatwe sprawy a ich ruszenie przynosi duże zmiany. 🙂
No właśnie wiele problemów nie do przejścia to tak naprawdę problemy, które da się łatwo rozpracować. A te finansowe to już w ogóle. Zdrowia kupić się nie da, czekać na nie też niekoniecznie, za to pieniądze rzecz nabyta – i z nimi i bez nich można jakoś żyć… a i zdobywanie ich zwykle nie jest aż tak trudne (o ile nie mamy nowotworu i komornika na koncie ;))
Pewnie że tak, ale czasami tak długo siedzimy zakopani w tych problemach że przestajemy je uważać za coś, co da się rozwiązać. Stąd ten wpis – żeby może kogoś popchnąć do zmian 🙂
PS. Świetne logo – od razu mi wpadło w oko!
Miło mi to słyszeć… I czytać również, tzn ten wpis, bo tak jak mówisz, zawsze może uda się dzięki temu kogoś zmotywować 🙂
Problem polaga na tym, że ludzie bardzo często nie wiedzą, czego tak naprawdę chcą, co przyniesie im szczęście. Dlatego właśnie rzucają ogólnikami, żeby zagłuszyć swoje potrzeby – te prawdziwe. Tylko szkoda, że to tak nie działa.
Niestety, masz rację. Myślę że czasami każdy z nas przechodzi okres gdzie sam nie wie czego chce i wszystko jest problemem nie do rozwiązania – nawet jeśli bardzo krótko. W końcu trzeba się zebrać na odwagę i zmierzyć z “potworem”. Czasami potrzeba do tego kopa w tyłek od bliskich albo od zupełnie obcej osoby w internecie 😉
Dokładnie! Boli, ale warto 😀