Czy w połowie października ktoś jeszcze pamięta wrzesień?
Bo ja niekoniecznie 😀 Tym bardziej że było tyle zajęć że nie spisywałam sobie wszystkiego jak powinnam. Ale co tam! Podzielę się tym co pamiętam.
A więc wrzesień zaczął się u mnie od generalnych porządków w domu. Wszyscy mówią o “wiosennych porządkach”, u mnie tak chęć na sprzątnięcie wszystkiego występuje właśnie na początku jesieni. Dosyć niefortunnie, bo byłam mocno przepracowana, a generalne porządki pod tytułem: “dzisiaj tyko pokój dzienny” zakończyły się odsuwaniem o północy lodówki i innych mebli w kuchni i szorowaniem. Zdjęć nie będzie, jeśli chcesz wiedzieć jak to wyglądało odsuń swoją lodówkę (i sprzątnij przy okazji) 😛
Byłam też na wystawie Biblii. Super sprawa, szczególnie z przewodnikiem, który o wszystkim opowiada. Można się dużo dowiedzieć o historii, potrzymać repliki różnych wersji Biblii, np. takiej na skórze jelenia, tłoczonej Biblii Gutenberga czy 11-stokilogramowego tomiszcza.
Tutaj akurat literki, których używał Gutenberg.
Przy okazji dowiedziałam się też że byłabym absolutnie paskudnym skrybą – jeśli popełnił choćby najmniejszy błąd cały zwój lądował w specjalnym pomieszczeniu, którego już nigdy nie opuszczał. Jak byłam mała to też miałam takie podejście do zeszytów szkolnych w związku z czym pisałam najczęściej ołówkiem na jakichś śmiesznych karteczkach. Potem chciałam to ładnie przepisywać do zeszytu ale jakoś przestawałam to robić po około tygodniu. W związku z tym na koniec roku kiedy nauczyciele sprawdzali zeszyty kombinowałam jak tylko mogłam 😉
Na wystawie dowiedziałam się że Biblia kiedyś była uważana za tak świętą że nie można było jej dotknąć, do czytania i przewracania stron były takie śmieszne mini-łapki (jady). Niektórzy wciąż je stosują 🙂 Ogólnie dużo ciekawostek, dużo naprawdę dobrze opowiedzianej historii która sprawia że docenia się Biblię jeszcze bardziej.
Zobaczcie jak pięknie wydana:
A tu widać linie dzięki którym wszystko jest tak pięknie równo napisane:
Nawet jeśli jesteś niewierzący – jeśli tylko będzie w Twoim mieście – warto się wybrać na taką wystawę dla samej niesamowitej historii tej księgi. Sama wystawa nie jest przypisana do żadnej konkretnej religii i jest skupiona na historii, zaczynając od zwojów z Qumran. Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej zajrzyj TU.
Pod koniec września spotkałam się też z moją ukochaną przyjaciółką, z którą widzę się średnio raz na rok 😉 Tutaj akurat siedzę z nią koło ruchliwego ronda i wciągam zdrowe, daktylowo – orzechowe ciacho:
A szukając ciekawej kawiarni z dobrą kawą odkryłyśmy że Szczecin jest… rajem dla surferów?
Tak, jak widać na załączonym obrazku, surfują aż miło:
No i dzięki ogłoszeniu w autobusie odkryłam, że żeby być artystą trzeba mieć lepsze wykształcenie od medyka 😉 Gdyby moje zdjęcie nie było czytelne to podpiszę:
Szkoły artystyczne -> Kierunek pomaturalny
Szkoły medyczne -> Nie wymagamy matury
Na pewno da się to wytłumaczyć, ale mimo wszystko jest zabawne 🙂
Dodatkowo chcę tylko publicznie pochwalić panią z pobliskiego bloku, która zawsze kiedy tamtędy przechodzę coś grzebie pod swoim oknem, dzięki czemu ten podblokowy paseczek ziemi wygląda tak:
We wrześniu też razem z kilkoma innymi blogerkami zrobiłyśmy akcję cukiniową, w ramach której ukazały się u mnie przepisy:
W gotowaniu dzielnie wspierał mnie kot:
A na blogu ukazały się również:
- Wpis motywacyjny w którym pytam się Ciebie co możesz zrobić teraz, a nie “od poniedziałku”. Ulubiony wpis z tego miesiąca, chociaż bym się tego nie spodziewała 😉 Ale cóż, chcesz prokrastynacji, będziesz mieć prokrastynację! O ile nie odłożę tego na później pojawi się jeszcze coś na ten temat w tym tygodniu. 🙂
- Wpis lifestylowy o tym co robiłam jak byłam w Hamburgu i Luneburgu. Zero powagi 😉
- Wpis o pesymizmie który nie spodobał się aż tak jak się spodziewałam. Ha! Cieszę się, znaczy że jesteś radosną kulką szczęścia i optymizmu, która odkłada wszystko na później 😉
- No i podsumowanie sierpnia, jeśli chcesz się dowiedzieć co robiłam.
Do tego przeczytałam po raz kolejny “Cloud of Sparrows” Takashi Matsuoki* i w wolnych chwilach w ramach odmóżdżenia wróciłam do oglądania Naruto – ostatni raz oglądałam anime na studiach i jakoś tak dzięki książce zatęskniłam za tym światem. Myślałam że do tego czasu już dawno się zakończyło ale nie – dopiero teraz jest koniec! Mamciu, tyle lat. Ogłaszam zakończenie pewnej ery 🙂
*link afiliacyjny
A tutaj wrześniowe linki które sobie pozapisywałam w różnych miejscach:
Biznes i blogowanie:
Uroda i styl:
- O tym jak zawsze dobrze wyglądać. Bardzo lubię Kasię, wcale nie trzeba mieć milionów żeby wprowadzić w życie jej zasady.
Fit & Healthy:
- Marta z Codziennie Fit o mitach dotyczących fitnessu.
Ok, to chyba wszystko czym się chcę podzielić. Lubię te podsumowania, wracać do miłych chwil z danego miesiąca i zobaczyć że nie tylko ganiałam w kołowrotku jak chomik. Jeśli masz taką możliwość – zachęcam, też spróbuj robić takie podsumowania, zobacz, czy to coś dla Ciebie.
A tymczasem pochwal się proszę jakimś sukcesem z września. W końcu czytałeś “Co teraz?”, więc co udało Ci się ruszyć? Jakie małe zwycięstwo osiągnąć?
One thought on “Podsumowanie: wrzesień 2016”